Będę się smażył w piekle, no dobra, co najwyżej u wujka na monitorze. Whatever.
Czy E-SPORT upadnie? Jeszcze dwa tygodnie temu krzyczelibyście - nie, do tego ładnie mi się oberwało w komentarzach. Sytuacja na scenie sportów elektronicznych spotęgowana kryzysem finansowym zmienia się jednak bardzo szybko, wręcz diametralnie i zdecydowana większość widzi, jaki to ma negatywny wpływ na wszystko, co do tej pory “budowało” pojęcie sportu elektronicznego. Kilkudziesięciu-tysięczne cięcia budżetowe, masowe zwolnienia, roszady, rezygnacje czy nawet bankructwa. To obecny obraz jednej z gałęzi sektora gier komputerowych jakim jest e-sport. Branży traktowanej w 90% przypadków jako zwyczajne narzędzie promocyjne, nic więcej.
Nie mam zamiaru po raz kolejny wpajać Wam do głowy, że e-sport uzależniony jest od sponsorów. Bez nich - go nie ma. Nie ma w takiej formie jak go znacie. Z wypasionymi turniejami, w których nagrody sięgają 200 tysięcy złotych, z pensjami redaktorów czy graczy, z medialną otoczką. Ostatnie wydarzenia (a nawet te zbliżające się) dobitnie to ukazują i w zupełności nie chodzi mi o bankructwo Esport Nation A/S, co było nie tylko kwestią czasu, ale i pewne od samego początku (o tym nieco później). Takim soczystym przykładem “kryzys > sponsor > e-sport” w naszym krają mogą być między innymi finały pierwszego polskiego sezonu ESL Pro Series czy kwalifikacje do KODE5 Global Gaming Revolution. To widać.

Tak naprawdę nic nie wiem - komiks z netgaming.pl autorstwa streetstyle’a.
Czy myślicie, że podział finałów Pro Series na internetowe półfinały i ostateczne starcie w beznadziejnej Stodole było najskrytszym marzeniem Maćka Wasyluka i spółki SportyElektroniczne? Kto normalny po piorunującej odsłonie Intel Friday Night Game w Poznaniu (Intel Arena by HP) organizuje WIELKI FINAŁ SEZONU w tak odbiegającej od (mogłoby się wydawać) ideału formie? No na pewno nie sam Maciek. Mimo tego należą się im gromkie brawa za organizację całej imprezy (mimo wielu niedociągnięć) w tak trudnym okresie jakim jest kryzys ekonomiczny. Okresie, w którym szefowie działów marketingu i PR’u dużych marek nie chcą słyszeć słowa “wydatek”.
Kolejnym przykładem jest KODE5 Global Gaming Revolution Polska, które początkowo miało się odbyć w halach MT Polska, a następnie w Murator EXPO znajdującym się w Pałacu Prymasowskim. Brak zdecydowania sponsorów mimo wcześniejszego zainteresowania oraz niepewna sytuacja ekonomiczna wykluczyła organizację imprezy offline. Na domiar złego światowy organizator imprezy zrezygnował ze wspierania lokalnych przystanków, mimo wcześniejszych zapewnień o dostarczeniu na event komputerów potrzebnych do rozegrania finałowych spotkań (uwzględnianych w planach). Brak sponsora.
Co raz bardziej martwi mnie jednak fakt, że nadal myślicie o KODE5 (o tym sprzed roku) w pryzmacie IMPREZY HLC i strefy fun zona. Nie trzeba mieć dużo w głowie aby wiedzieć, że KODE5 to zwykłe kwalifikacje, które mają na celu wyłonić PO PROSTU finalistę rozgrywek. Same finały w Warszawie były przecież jednymi z najlepszych jakie mogły się odbyć w 2008 roku. Ekipa Beholdera zrobiła naprawdę świetną robotę. Było HTLV, były relacje, były ciekawe mecze, 12 zespołów, brak opóźnień. Cała reszta miała tyle wspólnego z e-sportem co promocja Killzone 2 w MediaMarkcie. Ale cóż. Fani e-sportu, Wy, niby kibice, skupiliście większą uwagę na tym, co tak naprawdę nie powinno Was zbytnio interesować. To jest przykre.
Kim jest zatem kibic? To bardzo zabawne. Porównujemy się do kibiców tych zwykłych, sportowych. Ale to jest mega śmieszne. Kto był w Stodole? Byli tam kibice? Kto spał na finale MeetYourMakers vs Frag eXecutors? 60%? Okej… widownia żyła na meczu lasek. W zasadzie fajne docinki leciały (nie wiem, słyszałem). Ktoś z kibiców miał koszulkę drużyny, której kibicuje? Jakiś rekwizyt? Czy do kur*y jasnej Cycu i solar muszą błagać o doping? Kto przyszedł dla konta premium, koszulki, medalu i smyczki? Bo walka była straszna. Oto my - kibice.
Na pewno. Sponsorzy na pewno robią to dla garstki kibiców. Tych samych na każdej imprezie. Tych, którzy oglądali na żywo finał ESWC 2007 oraz AlleGra 2k8 (IRONIA). O właśnie… ESWC. Zero informacji? Jakieś kwalifikacje? Toć powoli kwiecień. Oj.
Wracamy do… sponsor jest, e-sport jest. Ale czemu tak jest? Po pierwsze zjawisko e-sportu nie jest tak popularne w naszym kraju jak np. w Korei Południowej. Po drugie - nie zarabiamy na samych siebie. Każdy kto choć trochę miał styczność z ekonomią wie, że działalność gospodarcza musi być nastawiona na ZYSK, jeżeli chce prawidłowo funkcjonować w całym systemie. Drużyna sportów elektronicznych czy organizacja zajmująca się eventami to nic innego jak w tych poważniejszych przypadkach działalność gospodarcza (czyt. firma). Idąc dalej - jak długo można dusić kasę od sponsora? Długo. No chyba, że sam sponsor nie ma lub nie chce dać. Albo jest kryzys i się boi/oszczędza.
Ubiegając Wasze komentarze czy pytania “jak to jest w piłce nożnej? przecież też są sponsorzy - wielcy”. Jasne. Ale wystarczy zaledwie zajrzeć do dochodów jakie zanotowały kluby piłkarskie w sezonie 2007/2008. W publikacji “Deloitte’s Football Money League” (Sports Business Group) możemy wyczytać, że hiszpański Real Madryt zanotował w tym okresie DOCHÓD wynoszący 290 mln funtów. A my? Zero.
Która z polskich drużyn może się pochwalić jakimkolwiek przychodem z racji swojej egzystencji? Bo na pewno nie MeetYourMakers. Wielka napompowana przez zewnętrzny kapitał maszyna wydająca pieniądze na lewo i prawo. Bez wizji. Czy ktoś tam pisał biznesplan? Tak nieoficjalnie wiem, że “na czysto” wyszła zaledwie formacja Counter-Strike’a, która przyniosła w bilansie rocznym najmniejsze straty. No… jak to ma działać?
Nie spodziewajcie się, że Heyah będzie w nieskończoność pakować (i tak już okrojoną) kasę w CyberSport. Nie główkujcie nad tym czemu AMD zostawiło MortalTeamWork. Czemu ESWC będzie nieco “przygaszone” i pojedzie mniej graczy na finały. Bo to jest proste jak 2×2. Jesteśmy od nich uzależnieni i tak naprawdę “żyjemy” dzięki nim. Ale wiecie czemu będzie gorzej? Bo wywindowaliśmy dosłownie wszystko (od rozmiarów imprez po pensje) żerując na pieniądzach kogoś innego. Teraz każda realnie mniejsza impreza będzie gorsza. Bo nie będzie 100,000 w puli, telebimów i krzesełek dla widzów.
Kto teraz traktuje turniej kafejkowy poważnie? Nikt. Wolimy rarytasowe imprezy z krewetkami w press-roomie. Szkoda, że nikt nie śledzi zmagań na Ukrainie czy w Rosji. Szkoda. Nie mowie dużym imprezom NIE, ale nie w takiej formie. Kichnięcie gospodarki powoduje, że nas nie ma. Gubimy to, co tak głośno rozwijamy. Ale czy rozwijamy? Nie, żerujemy. Rozwijać, to się rozwija światowe ESL. Co chyba widać.